Jeszcze łapię pion.
Powrót o 2 w nocy w niedzielę, a w zasadzie w poniedziałek zaskutkował lekkim oklapem w pracy.
W cztery dni zrobiliśmy 1560 km.
Z drugiej strony adrenalina z wyjazdu jeszcze trzyma.
Byliśmy w Holandii.
O celu samej podróży może kiedyś napiszę.
A może nie.
Nie wiem.
Miasto Kerkrade, gdzie gościliśmy i hotel w którym mieszkaliśmy są do powtórki, gdyż było za krótko.
Sklep z ziołem wbił nas w podłoże (nie, to nie on był celem wyprawy) 😊
Holendrzy dobrze gotują i pieką pyszny chleb.
Język to mieszanka niemieckiego i angielskiego, albo w jednym, albo w drugim można się spokojnie dogadać.
Mogłabym tam zamieszkać.
Rozumiem "ufff" a juz sie balam, ze trzeba z medykamnetami leciec na pomoc:) Wyobraz sobie, ze ja z kuzynka Wspanialego zrobilysmy w Kalifornii ponad 32 000 km w ciagu 10 dni:))) to byl rajd.
OdpowiedzUsuńAle wazne, ze jestes zadowolona o czym swiadczy fakt, ze masz ochote wrocic. Teraz odpoczywaj i moze jednak napiszesz cos na temat wyjazdu;)
O naszej miesięcznej wyprawie po Kalifornii, Utah, Nevadzie i Arizonie nie napiszę, bo to było dawno, nie pomnę kilometrów i pisałam o tym na starym blogu 😊 Na temat nie napiszę, żeby nie zapeszyć.
Usuńoklap zatem w pełni uzasadniony, ale fajnie, że było....fajnie :DDD
OdpowiedzUsuń'Fajnie' nie oddaje zupełnie poziomu fajności tego wyjazdu 😉
UsuńJa tez wiem, gdzie chciałabym zamieszkać.
OdpowiedzUsuńMogę sobie chcieć...
Po urlopie trzeba odpoczywać:)
OdpowiedzUsuńSklep z ziołem? A, Herbapol! No to mów po ludzku...
OdpowiedzUsuńI pieknie!
OdpowiedzUsuńNiech zyja chryzantemy zlociste dla ozdoby :)
Holandia, to wyluzowany kraj ))))))))))))
OdpowiedzUsuńech masz racje tez bym mogła tam zamieszkać ))
To się nazywa wycieczka! :D
OdpowiedzUsuń