Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

niedziela, 14 marca 2021

Rok temu

 Rok temu zamknęli nas po raz pierwszy. Spanikowałam wtedy. Usiadłam na dupie. Zamknęłam drzwi biura i domu. Chciałam przeczekać. 

Zrobiłam zdjęcie pustej, nadmorskiej promenady w nadziei, że zaraz zaroi się tam od ludzi. Czekałam.

Potem przyszła Wielkanoc. Pierwsza tak dziwna. Daliśmy się zaszczuć. Młoda nie przyjechała do domu, a Starszaki zostały u siebie. Zniosły to bardzo źle. Czekałam. 

Lato sprawiło, że na chwilę wstąpiła we mnie nadzieja. Przyjechali goście. Wyrwaliśmy się do Tyrolu. Nadal czekałam.

Ted cały czas mówił „z tym trzeba nauczyć się żyć” i zaczęło to do mnie docierać. 

Maski medyczne mam w kieszeni każdej kurtki i płaszcza. Żele też. Nie panikuję już. Jestem ostrożna. Inaczej się odżywiam, biorę inne suplementy. 

Nawet nie wiem, czy przeszłam to świństwo. Test miałam robiony raz, przed wyjazdem w styczniu. Z dobrej woli, bo nikt go ode mnie nie wymagał. Nie czekam już.

Zaczynam planować. Na początek Wielkanoc. Nie zamkniemy znowu Starszaków, bo one to zniosły gorzej, niż my. Mama jest po drugiej dawce, Ciocia ciągle czeka na szczepienie, ale święta zrobimy jak trzeba. Dla nich. Nieśmiało podnoszę głowę w kwestii lata.  

Tak. Rzeczywistość pandemiczna nas zmieniła, jest bardziej depresjogenna, ale dzięki temu, że jest Ted, ostoja zdrowego rozsądku, jeszcze mi nie odbija. 

Lubię nasze pandemiczne kolacje. Nauczyłam się robić sushi i gotować rameny, a jak w kuchni rozwinął się Ted! 


Nadal nie oglądam seriali. Staliśmy się mistrzami w wyszukiwaniu filmów, których nigdy nie widzieliśmy, a jedyny warunek, to ocena 6/10 i wyżej. 

I tylko na czytaniu nie mogę się skupić, a kilka tytułów czeka.

Czyli jednak trochę mnie to podgryza.

Co będzie dalej? Nikt nie wie. 

Nie siedzimy. Pracujemy. Planujemy. Rozwijamy się. 

W maskach czy bez „show must go on”.

No i idzie wiosna... chyba😀



Poczytałam sobie, co wypisywałam rok temu. 

Ależ byłam optymistką myśląc, że za rok będę się uśmiechać do wspomnień😂

6 komentarzy:

  1. każdy był optymistą większym, mniejszym...do mnie dotarło w wakacje, że to jest coś, co nie przejdzie i trzeba się meblować w nowej rzeczywistości. Teraz pomimo statystyk, jestem spokojniejsza, już nie panikuję. Brakuje mi spotkań z ludźmi, wyjazdów z przyjaciółmi.Planujemy wakacje. święta się nie odbędą. Porządki owszem ale żadne tam świętowania, nawet jeśli Matkajadwiga przyjedzie... trochę się zdziwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie brakuje ruchu, gór, krótkich wypadów przed siebie.
      Święta będą na moich zasadach. Żadnego wstawania w środku nocy, bo Starszaki muszą na rezurekcję. O porządkach nawet nie myślę. Tak, że luz.

      Usuń
  2. Trochę wszyscy czekaliśmy. I trochę nas wszystkich poskładało. Ale właśnie kluczowe jest nauczenie się życia z tym. Bo da się. Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba żyć tu i teraz. A co będzie, jak się okaże, że TO jest teraz normalność?

      Usuń
  3. Chociaż tęsknię za zimą to zaczynam czekać na wiosnę bo chyba wszystko jest lepsze niż towarzyszące mi od kilku dni niemal bez przerwy ulewy, gradobicia i wichura jakiej nie widziałam już dawno. Nie myślę o tym co dała i zabrała mi pandemia bo jest tego sporo zarówno jeśli chodzi o dawanie i branie, jedno jest pewne - była przekleństwem i szczerze mam jej dość. Pod koniec marca minie rok odkąd skończyła się dla mnie praca w normalnym trybie. Spotkałam się wtedy z koleżankami w domu u jednej z nich, żeby uczcić wolność i nieodliczany od dni urlopowych urlop. Ale my byłyśmy wtedy szczęśliwe! Winko, pyszne jedzenie, słodkości z portugalskiego sklepu. Teraz jak to wspominamy to nie dowierzamy, że kiedyś tak się cieszyłyśmy z tego czego teraz mamy po szyję.
    Wiosna zawsze niesie nadzieję a w tym roku to już musi, musi, musi! Bez nadziei niech się nawet nie pojawia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O plusach i minusach pandemii nie chcę myśleć. Jak tu wymieniać plusy, skoro ludzie tracą bliskich.
      Tekst napisałam dla siebie, żeby to zobaczyć drukiem, jak zmieniało się moje podejście do tematu. Dzisiaj nie czekam. Działam z tym, co mam do dyspozycji. Bez nadziei, że to się skończy. Z nadzieją, że damy radę.

      Usuń