Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

środa, 22 października 2025

Jestem





 Jestem i głowę mam pełną myśli różnych. 

Ostatni miesiąc był trudny, ale jak zwykle daliśmy radę. Duży event nad którym pracowaliśmy odbył się z sukcesem, ale Ted przypłacił go zdrowiem. Temperatura, katar, kaszel, dreszcze i ja stawiająca go na nogi. Powód, dla którego stawianie na nogi odbyło się pod presją był taki, że jechaliśmy do Polski. Do miejsca, gdzie się wszystko zaczęło, gdzie pokochaliśmy góry. Zobaczyć ludzi, których widzieliśmy ostatnio, jak Morze Martwe było ledwie przeziębione. 

Matko, co to był za wyjazd! Jakie to było uczucie! Jedna z dziewczyn powiedziała:

- czuję się tak, jakbyśmy rozjechali się do domów na lato i teraz wracamy. 

Posiwiali, skopani przez życie, bo przecież każdy swoje zebrał, mądrzejsi życiowo i szczęśliwi, że nasza opiekunka roku zechciała poświęcić nam, chyba, najwięcej czasu. 

Tłumy ludzi, oficjale przemowy, sztandar i między tym wszystkim my, jedzący ptysie, kiedy już wszyscy wyszli, i niemogący się nagadać. Między uroczystościami oficjalnymi i nieoficjalnymi włóczyliśmy się po starówce i wyszukiwaliśmy nasze ulubione miejsca. Gadaliśmy, śmialiśmy się i gadaliśmy.

Nie zabraliśmy ze sobą plecaków i sprzętu, bo ‚przecież Ted jest chory’. 

I tak poleźliśmy w góry. Tak tylko troszkę, na ile dało się to zrobić bezpiecznie. 

Było jedzenie w dobrych knajpach i nawet kino. 

Dzisiaj jesteśmy chorzy oboje, ale, jak zamykamy oczy, widzimy Śnieżkę w słońcu. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz