Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

sobota, 29 marca 2025

Chorowanie bez narzekania

 Skończyłam wczoraj pracę o 20, wróciłam do domu i upiekłam ciasto. Jak mam przeleżeć plackiem dwa dni, niech chociaż będzie przyjemnie. 

Obudziłam się i wychrypiałam ‘dzień dobry’, po czym się roześmiałam. 

- Błagam cię, jak nie słyszysz, to się domyślaj- wyszeptałam do Teda i znowu się roześmiałam, a on ze mną. 

Teraz siedzę z twarzą w inhalatorze, a Ted pojechał po zakupy. Będziemy robić lekarstwo. Powiem Wam, że dziwnie się choruje, jak nie można wziąć tabletki, albo garści, żeby poczuć się lepiej. Oczywiście mogę otworzyć apteczkę i wygarnąć co tam wiem, że kiedyś działało, tylko zepsuję wszystko, co udało mi się osiągnąć przez ostatnie 11 miesięcy. Więc nie wygarniam. Obserwuję.

Jak będzie źle pójdę do lekarza. Niech ona się martwi, co może mi zapisać😂

A tymczasem ciepełko grzeje mi gardło. Jak jestem chora i mi źle, wyciągam chustkę mojej Mamy, otulam nią szyję i czuję, jakby mnie przytulała. Taki fetysz. 

Dzisiaj zrobię wszystko, na co szkoda mi czasu, jak jestem zdrowa. Poczytam, pośpię, pooglądam, może podziergam chustę dla Justyny. Ucieszę się z weekendu, bo przecież trwa. Nie wiem, czy dam radę porysować, może dam, ale o tym, w zupełnie innym odcinku tej historii.


Dbajcie o siebie. 

Odpoczywajcie❤️

środa, 26 marca 2025

Haha czyli chichot losu

 Tylko głośno powiedziałam, że całą zimę byłam zdrowa i wiosna dała mi po łapach😀

Nie zmienia to faktu, że jednak zimą nie zachorowałam ale… jak się weekend spędza na 80 metrach kwadratowych z chodzącym wirusem, to nie ma przebacz🤣

Ale, ale… jak teraz wygląda moje chorowanie? 

Trochę bolą mnie mięśnie, trochę kicham i mam chrypkę. Wypiłam herbatę z tymianku z malinami, imbirem i miodem, na kark przykleiłam rozgrzewający plaster (tam są receptory odpowiadające za wychłodzenie organizmu). Trochę bolą mnie zatoki, rozgrzewam je olejem rycynowym i to wszystko. Nie potrenuję dzisiaj, oszczędzam energię, trochę obijam się w pracy, ale jestem, trzymam pion i nie rozpadłam się na milion kawałków. Co więcej, ani przez moment nie byłam zmieciona z planszy tak, jak Ted.

A, zapomniałam, nie biorę żadnych aspiryn, ibuprofenów ani innych przysmaków. 

I wiecie co? Gdyby nie rozlało się mleko z histaminą, nigdy nie doprowadziłabym się do takiego stanu, w jakim jestem dzisiaj. Czyli co? Dziękuję ci moja nietolerancjo? 

Ale jaja😂

P.S. 

Ted też ma się już zupełnie dobrze, wciskam mu maślan. Wciskam go ostatnio wszystkim, jak nawiedzona wariatka😂

niedziela, 23 marca 2025

Się przechwalam trochę

 … oraz wiosna.

Nagle i niespodziewanie… nie, spokojnie i kroczek za kroczkiem przyszła wiosna. Tu wszystko zaczyna się szybciej. Już w styczniu pojawiają się przebiśniegi. Teraz w ogrodzie szaleją tulipany i żonkile, a na tarasie w słońcu dzisiaj są jakieś 24 stopnie.

Zima jednak była słaba, pod wieloma względami. Wszystko zaczęło się jeszcze we wrześniu, łupnęło 4 grudnia, żeby dokopać z glana 13. Potem próbowaliśmy złapać pion i kiedy już nam się wydawało, że kortyzol opada wraz z kurzem, wszystko zaczęło się od początku, tym razem z Ciocią w roli głównej. 

Ten stan trwa nadal. Jesteśmy zawieszeni między jej komercyjnym pobytem w ośrodku, a oczekiwaniem na miejsce, na NFZ. A Ona się zapada, nie chodzi, słabo się komunikuje, niczego nie chce. Całości dopełnia fakt, że nas tam nie ma. Nie wiem, czy nas jeszcze pozna, jak się w końcu pojawimy. 

Pod tą presją, która trwa i trwa, ja, ku mojemu zdziwieniu, jestem zdrowa. Tej zimy nie miałam żadnej, tak ŻADNEJ, infekcji. Oczywiście były próby. Tu zabolało mnie gardło, tam zatoki, jeszcze innym razem zmarzłam. Każda z tych sytuacji została zduszona w zarodku. Dwa, trzy dni i po kłopocie. 

Czy to wszystko jest wynik pracy nad uszczelnianiem jelit? Czy oś jelitowo mózgowa się odtwarza i pilnuje porządku? Czy histamina, trzymana krótko za twarz, nie sieje już takiego spustoszenia? Nie wiem, ale podoba mi się ten stan. Powiem więcej, jestem spokojniejsza, mimo, że presja nie mija. 

Jestem z siebie dumna. Nie pamiętam roku, w którym nie byłam zimą chora conajmniej kilka, jak nie kilkanaście razy. Obok mnie siedzi obsmarkany Ted, leczę sierotkę swoimi sposobami i piję herbatę malinową z imbirem, żeby mnie nie zaraził i to tyle. 

Z racji Tedowego obsmarkania, odpuściliśmy wypad do ogrodu botanicznego w Kalmthout, gdzie zakwitły już magnolie i wiśnie. No nic, może za tydzień jeszcze będą pięknie kwitły. 

Upiekę chyba ciasto drożdżowe z jabłkami i rodzynkami. Może pocieszę Teda chociaż troszkę?