Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

czwartek, 14 września 2023

Bez empatii czyli

 48 godzin w Polsce. 

MatkaZ wyszła ze szpitala. Na własne życzenie wyszła. Bez konsultacji z nami. Bez potwierdzenia, czy dom i my jesteśmy na to przygotowani. W piątek o 5 rano ruszyliśmy do Polski. Mięliśmy czas do poniedziałku do 12:00.

Czy ja już pisałam, że mama nie chodzi?

Po drodze zdążyłam załatwić opiekunkę, pełną dokumentację do MOPR i rehabilitanta. Jak przyjechaliśmy Monika- opiekunka właśnie wychodziła. 

Rehabilitantką jest moja bratanica, która, zupełnym przypadkiem, jest na wyspie. W pierwszym dniu nie było współpracy. Mama jednakowoż twierdzi, że jest w stanie o siebie zadbać. 

- To pokaż babciu, jak wstajesz z łóżka- Mała jej na to.

- No normalnie- babcia bojowo- siadam na chodzik i jadę do łazienki.

- No to wstań- asertywność Małej mnie bawi, bo ona jest już fizjoterapeutą, a ja ją pamiętam, jako kochanego aniołeczka.

- Ale najpierw mnie muszą postawić- babcia złotousta przydzwoniła, aż zadudniło. 

-KTO- ja się uprzejmie pytam- KOSMICI?

W sobotę wyrwała nas z łóżka o 7:28 (przypominam tylko, że w piątek wstaliśmy o 4:00 i przejechaliśmy pół Europy) tekstem:

- No co ty robisz synek (to do Teda), jest w pół do ósmej i nikogo tu jeszcze nie ma.

Pojechaliśmy. 

Roszczeniowa mamusia, rozmawiając ze mną zapytała, atakując, tonem ostrym jak brzytwa:

- To kto do mnie przyjdzie w poniedziałek rano? 

- Bardzo dobre pytanie- ja jej na to- kto przyjdzie do mamusi w poniedziałek rano? Może trzeba było o tym pomyśleć, jak podjęła mamusia decyzję, mimo sugestii lekarki, iż nie jest ona dobra, że idzie mamusia do domu, wiedząc, że jeden syn mieszka 100, a drugi 1000 kilometrów stąd. 

Łzom nie było końca. Znowu ja byłam ta wredna i powiedziałam głośno to, co wszyscy myśleli. 

Jedyna korzyść z pobytu, to fakt, że Ted dogadał się z bratem i jest pełen przepływ informacji. 

Teraz pracują dla niej dwie opiekunki, rehabilitant, pielęgniarka środowiskowa, moja bratowa, przyjaciółki i sąsiadka i cały czas jest źle. Nie komunikuje potrzeb, nikt jej bidulince nie robi kolacji… bo każdy myśli, że kto inny zrobił. A ona milczy i czeka… królowa angielska, aż przyjdzie Ksawery w liberii, ze srebrną tacą i poda do stołu. 

Przed chwilą rozmawiał z nią Ted. Wcześniej dzwonił jego brat. Obaj ‚szturchnęli’ ją za to, że nie mówi, czego potrzebuje. Co usłyszał?

Że ma się nad sobą zastanowić, bo dzwoni i się jej czepia, a ona robi wszystko, żeby było dobrze.

Cóż, Ted przejechał 2 tysiące kilometrów, żeby sprzątnąć burdel, którego narobiła mamusia.


Niewdzięczność powoduje, że moja empatia paruje, jak amoniak

4 komentarze:

  1. Widzę, że przygód jak zwykle Wam nie brakuje ;) Przykro mi strasznie... Z powodu zdrowia i nastroju MatkiZ, jak i dlatego, co musicie przez to znosić :( Trzymajcie się tam jakoś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piter, trzymamy się jakoś, bo lepiej już pewnie nie będzie, ale wiesz, z odległości problemy wyglądają inaczej. Na szczęście pielęgniarki się meldują i wiemy, że wszystko jest pod kontrolą, chociaż ze strony technicznej.

      Usuń
  2. Poczytałam ten i wcześniejsze posty i nie wiem nawet, co napisać. Trochę mi się własna przeszłość przypomina, ale nie ma porównania, bo u mnie nie było jakiejś super roszczeniowości, tylko raczej namolne próby zwrócenia na siebie uwagi i chęć bycia zabawianą. Najchętniej cały czas. Mocno współczuję i siły życzę - zarówno fizycznej, jak i psychicznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, przyjmuję każde dobre słowo, bo jak patrzę co się dzieje wiem, że będzie mi potrzebne.

      Usuń