Dzisiaj, z okazji Tłustego Czwartku opierniczałam się setnie w pracy. O tkankę tłuszczową trzeba dbać, n’est pas? Więc zadbałam nic nie robiąc oraz dostarczyłam jej dodatkowych kalorii w postaci dwóch pięknych pączków. A co?
A tak poważnie powoli opada kortyzol. Odpuszcza tryb przetrwania i zaczynam chudnąć. W ubiegłym tygodniu 20dag, ale 3 cm w pasie. O ten kortyzolowy brzuch właśnie chodzi. Trenuję 6 razy w tygodniu, lekko, ale konsekwentnie i zaczynam się lepiej czuć.
Wiem, że Ciocia i te sprawy, ale, jako, że tedowy braciszek się nie miesza, rozgrywamy temat na naszych warunkach. Ciocia jest zaopiekowana, w ośrodku za miliony monet i, jak będzie trzeba, zapłacimy kolejne, zanim dostanie się tam na NFZ. Pomagają nam ludzie, o których wiedzieliśmy, że są, ale nie śmieliśmy o nic prosić. Wyobraź sobie Pamiętniczku, że w sobotę Osoba poproszona, że ‘w razie gdyby miała czas… ‘, wyszła z pracy, namówiła kumpla, żeby jej pomógł i w pół godziny dostarczyła Cioci wszystko, o co poprosiła miła pani z ośrodka.
Teraz, kiedy mamy za sobą jeden maratoński epizod, nie pozwolimy się zajeździć psychicznie. Za wszystko odpowiedzialność bierzemy sami. Prosimy o pomoc i nie słyszymy ‘nie’. Nie wiem, jak i kogo prosił braciszek, nie wnikam, nie oceniam, przestałam przykładać do nich mój szablon. Mają prawo być inni, reagować inaczej, czuć po swojemu.
Ale, my też mamy do tego prawo i zamierzamy z niego skorzystać. Najważniejsze, żeby Ciocia była bezpieczna i nie cierpiała. Zadbamy o to. I o siebie. Nawet, jeżeli przydarzy nam się bieg, będziemy odpoczywać, jeść i spać… w międzyczasie. Oddychać głęboko i cieszyć się tym, co za oknem.
Drugi maraton biegnie się zawsze łatwiej. Znasz już reakcje ciała i umysłu na kryzysy. Nie dopuszczasz do najgorszego. Musisz mieć siłę, dla tego, kogo odprowadzasz.
Mamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz