Teraz jest dobrze i nawet trzeba było rozłożyć parasolkę, ale w nocy włącza się ogrzewanie. Co to jest? Prawie nie było lata, a tu już jesień.
Na kempingu byliśmy raz. Słabo.
Ogarniam rzeczywistość po kursie i malarzach. Niby było to tylko malowanie okien, ale przed malowaniem było szlifowanie, a zatem wiecie, z czym się mierzymy.
Nie odpoczęłam tego lata, ale to już ze sobą ustaliłam, że zmęczenie z powodu własnych pasji to przywilej. Spróbuję to teraz trochę nadrobić, bo nie ma szefów i można pochodzić na luźnej szelce, ale nie mogę demotywować pracowników, więc te miękkie kolanka trzeba trochę ukrywać.
Dużo robię dla siebie, bo jestem mądrzejsza o wiedzę ostatnio zdobytą. Testuję ją na sobie. Za czas jakiś pozwolę sobie zaproponować testy na Was. Już myślę jak to zrobić.
Na niebie kilka obłoczków, jak z waty cukrowej, Ted słucha o winach z Bordeaux, a ja zmykam do kuchni, zrobić knedle, bo lato nie jest zaliczone bez knedli z morelami.
Odpoczywajcie i cieszcie się słońcem, jeżeli je jeszcze macie.
P.S.
Kończę chustę dla Justyny. Za dużo zajęła mi czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz