- Zapraszam Cię na kawę i ciastko- powiedział Ted podczas naszego pobytu w górach. Kawy i ciastka prowadziły nas przez góry i pagórki, nie wyczułam więc podstępu.
- Masz na myśli coś szczególnego?- zapytałam naiwnie.
Miał.
Następnego ranka zarządził pobudkę o 5 rano i po kilku godzinach zrozumiałam.
I kawa, i ciastko, i miejsce były szczególne.
O ciastku tylko tyle, że nigdzie nie smakuje lepiej, o kawie, że uwielbiam, gdyż bita śmietana ją pokrywajaca nie jest słodka!
Kumulacja zabytków na kilometr kwadratowy jest tu powalająca.
Jak kiedyś będziecie mieli okazję, spróbujcie kawy i Sacher torte... w Wiedniu ❤
Bylim i skosztowalim :)
OdpowiedzUsuńJako, że to był bardzo krótki wypad, ja zamierzam powtórzyć zabieg 😊
UsuńMój też niedługi był. Może kiedyś i ja powtórzę.
UsuńZa dużo jest tam rzeczy do zobaczenia, których nie zobaczyłam.
UsuńI te muzea sztuki!!! Jesoo, po 6-8 godzin na każde! Oraz fascynuje mnie postać Sissi. Wiedziałaś, że była prekursorką fitnessu? Wrócę tam, jak nic. Na tydzień. I pójdę do Opery. Tak!
UsuńWiedziałam, ale mnie akurat nie fascynuje, raczej uważam ją za stukniętą anorektyczkę. Natomiast te muzea miałam na myśli, matuchno najbossza!...
UsuńEj! Pani S. była smutna i nieszczęśliwa. Wcale nie chciała być cesarzową i do tego facet, przez którego nią została, bezczelnie ją zdradzał. Też by mi odbiło... chyba 😊
UsuńTeż bym ja zdradzała - nie wiem, jest w niej coś antypatycznego. Chyba to, że była taka popieprzona, głodziła się i dziwaczyła.
UsuńPopieprzyło ją w międzyczasie, jak cesarz małżonek chadzał na boki😉
UsuńPhi, taki brzydal, też mi powód, żeby się katować!
Usuń😁
UsuńMuszę zapamiętać. Kawoszka jestem, a takiej kawy nie piłam. Dzięki.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że nie miałam pojęcia, co to jest kawa po wiedeńsku, jak zobaczyłam tę bitą śmietanę, to się przeraziłam, ponieważ nie słodzę kawy ani herbaty. Spróbowałam i miód spłynął na moje kubki smakowe. Gorąco polecam😊
UsuńCałkiem niezła niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńO tak, Ted lubi czasem zrobić mi taką. Może kiedyś opiszę, jak zostałam uprowadzona i wkręcona w moje własne urodziny 😊
UsuńJestem ciekawa :)
UsuńOpowieść na długi zimowy wieczór 😉
Usuń10 lat temu byłam w Kudowie Zdroju, zdążyłam się wybrać do Pragi, do Wiednia natomiast nie, czego do dziś szczerze żałuję. Jeśli jeszcze kiedyś uda mi się zorganizować sobie taki wyjazd do Kudowy to w pierwszej kolejności pojadę do Wiednia.
OdpowiedzUsuńNaszą bazą była Kudowa właśnie, ale jeszcze tam wrócimy, kusi nas Moraswski Kras 😁
UsuńNapiłabym się smacznej kawy w tak pięknym miejscu. :) Cudowna niespodzianka, bardzo przyjemny post, fajnie napisany. :) Pozdrawiam cieplutko. :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam😊
UsuńWiedeń kojarzy mi się z zimnem. Pojechaliśmy tam na świąteczny jarmark tanią linią autobusową (Abdar. W sieci same pozytywne opinie, bo negatywne zasypują tonami zachwyconych i oskarżeniami o działania konkurencji) z rozregulowanym ogrzewaniem i bez WC. Wyszliśmy rozgrzani i już wymęczeni, a Wiedeń przywitał nas siarczystym mrozem. Błąkaliśmy się po nim cały dzień po jakichś podwórkach (tak przewodnik prowadził), potem sru w miasto i tak się tułaliśmy do wieczora, kiedy trzeba było wracać. Póki co, nie ciągnie mnie do powrotu do Wiednia, choć wiem, że jest tam co zwiedzać. Jakoś tak... zrażona jestem :)
OdpowiedzUsuńMnie się z zimnem kojarzy Praga. W ubiegłym roku tak zmokliśmy i zmarzilśmy, że jedyną pamiątką jaką przywiozłam były nowe buty, ponieważ w starych chlupało mi, aż strach. Generalnie jednak Pragę uwielbiam, a numer z deszczem to tylko ostatni pobyt.
Usuń