Każde święta kończyły się niedzielą?
Jakaś magia (raczej nie pandemia) sprawiała, że Ted spędzałby w domu każde możliwe?
Starszaki miały nas częściej dosyć? (w drugi dzień świąt zarządały usprawiedliwienia nieobecności, a my uprzejmie nie protestowaliśmy)
Każde następne mogły się odbyć na naszych zasadach? (z ciastem na obiad i obiadem na kolację)
Byłyby to święta idealne.
Takie, jak te, które za nami.
Bez napinki. Bez pośpiechu. Wyspane i wyśmiane. Ze spacerami i filmami do nocy.
Takie nasze i tylko nasze.
'Na coś się ten pieprzony covid przydał'- orzekła Młoda.
a i owszem )))))) a teraz udanego sylwestra bez napinki :-)
OdpowiedzUsuńTaki będzie❤
UsuńTen pieprzony Covid przydał się na mnóstwo rzeczy które jednak najlepiej widzę z perspektywy czasu. Chociaż i tak co roku na Święta biorę urlop to teraz mam kilka urlopów jednym ciągiem. I dobrze mi z tym, przedobrze nawet. Uściski.
OdpowiedzUsuńUściskuję zwrotnie❤
Usuń