Bo jesień i leje.
Może być jesień, ale bez permanentnych ulew od których mam depresję i ujemną energię.
Pora deszczowa nie mieści się w moim systemie akceptacji świata.
Remont w robocie mnie wykańcza. Kretyn od parkietów przychodzi, kiedy chce, a co za tym idzie, skończy, jak skończy, a to nawet nie jest połowa pracy. Jest 10:56, właśnie się pojawił.
I jeszcze zmiana czasu.
Co za idiota, jednym podpisem zafundował całemu kontynentowi jet lag? I po co to? Mam to w dupie, że podobno miałam spać godzinę dłużej. Po cholerę majstrować przy zegarze biologicznym?
I tak to warunki zewnętrzne z całkiem pozytywnej jednostki przerobiły mnie na marudę.
Zjadłam dyniowe ciastko. Nie powinnam…
Wiecie, że podjadanie między posiłkami demoluje Wam mikrobiotę?
Pieprzyć to, zjem sobie jeszcze jedno.
Ekhhhh, byle do wiosny.
a ja po wczorajszych CHŁOPACH pomimo niewyspania, rozsypki zmianoczasowej jestem naładowana energią i słucham muzy, CUDOWNEJ !!!
OdpowiedzUsuńNo chciałam się u Ciebie pozachwycać muzyką, ale nie mogę opublikować komentarza. No nic, spróbuję jutro. Dzisiaj posłuchałam na YT.
UsuńNie pałam czuciem ani do starych Chłopów, ani do książki. W szkole czytałam wszystko, ale ta lektura zatrzymała mnie na na Jesieni i ‚szczęćć Boże Agato’ 😂😂😂
Plastyczność filmu jest magnetyczna, to dla mnie jest jego atut. I muzyka… Tylko kiedy i gdzie go obejrzę?
No, nieźle - robisz się coraz bardziej podobna do mnie! Zawsze wiedziałem, że łączy nas coś więcej niż światłowód.
OdpowiedzUsuńŁączy nas jeszcze konsekwencja. Uparcie tkwimy w blogowym świecie mimo, że to już dawno nie ma sensu😂
Usuń