Wcale nie dlatego, że się spełniło.
Nie spełni się już, kuźwa, bo Ona wzięła i umarła.
Nie polecę już do NYC na koncert.
Nie usłyszę na żywo.
Mogę się już tylko uśmiechać do sceny, po której obejrzeniu zrodziło się marzenie.
Idę se kuźwa poszukać nowego...
ale zanim znajdę, jeszcze raz popatrzę.
TO była Królowa!
Mój król zmarł 9 lat temu, ale nawet gdyby żył, pewnie nigdy nie zobaczyłabym go na żywo.
OdpowiedzUsuńAle, że Michael Jackson czy Maurice Jarre? Bo obaj wielcy i obaj odeszli w 2009.
UsuńMichael Jackson, tego drugiego to nawet nie znałam. Jak mnie olśniło w podstawówce, gdy usłyszałam "Say say say" zaśpiewaną z Paulem McCartneyem, tak nie odpuściło do dziś.
UsuńP. S. Albo znałam, tylko nie kojarzę, że to ten.
UsuńStarszy pan, tatuś Jean Michaela. Muzyka filmowa do Doktora Żywago i Stoważyszenia Umarłych Poetów na przykład. Jeżeli chodzi o Michaela, lubię i szanuję, ale mówiąc Królowa mam na myśli Jej wszechstronność, geniusz muzyczny (nie tylko śpiewała, grała na fortepianie, pisała piosenki i nie bała się dotykać różnych gatunków muzycznych).
UsuńKolejny dowod na to, ze marzen nie nalezy odkladac. Ja nie spiewam, ale jak nie przylecisz w krotkim czasie, to tez moze byc za pozno... nie, nie ze umre, tam mi sie nie spieszy, ale moge sie wreszcie przeprowadzic.
OdpowiedzUsuńJesoo Star nie prowokuj. Jak się przeprowadzisz to do Central Park pojedziemy na całodniową wycieczkę 😊
UsuńTak...
OdpowiedzUsuńKrólowa
OdpowiedzUsuń