… zapytał Ted po tym, jak cały poranek spędził kibicując Jannikowi Sinnerowi w Australian Open.
- Chcę serduszko WOŚP- zakomunikowałam potrzebę.
Bo widzisz, Czytaczu Szanowny, doigrałam się i cały tydzień leżałam plackiem i wcinałam już drugi antybiotyk w tym miesiącu. Od wczoraj wolno mi wyjść z domu, stąd moje życzenie było nawet bardziej uparte.
- A gdzie jest sztab?- zapytał zainteresowany wycieczką Ted.
- Główny w Brukseli- odparłam z iskrą diabelską w oku.
- Nie jedziemy do Brukseli- stanowczo zaprotestował.
- Nooo doooobra- burcząc pod nosem wzięłam do ręki telefon i na mapie Belgii ukazało się kilkanaście serduszek.
- Szukaj, szukaj- zachęcił Ted- do Brukseli nie jedziesz.
- Dobrze, jest puszka w Antwerpii.
- To zakładaj buty, jedziemy.
I pojechaliśmy. W miejscu, w którym miała być puszka, był festyn, z muzyką, ciastami, pierogami i popcornem.
Pierwszy raz za wsad do puszki dostałam mini Pavlovą i do spróbowania polskie wędliny. Wokół gromadzili się ludzie, jedzący, śmiejący się i… mówiący w różnych językach. Wszyscy z serduszkami na kurtkach.
Pamiętam te historie i ja co roku gram i nie wyobrażam sobie inaczej. Zdrowiej
OdpowiedzUsuń