Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

wtorek, 31 grudnia 2024

Idzie Nowe

Niech będzie dobre, dobrem, jakiego potrzebujesz.

Miłością, o jakiej marzysz, albo jaką pielęgnujesz.

Spokojem, o którym marzysz, albo wręcz przeciwnie.

Marzeniami i planami, które zrealizujesz krok po kroczku.

Zdrowiem, o które zabiegasz, albo tym, które Ci dopisuje. 

I nadzieją, która otuli miękką mgłą, wszystkie wymierzone Ci kuksańce losu.


Wczoraj, zasypiając usłyszałam 'kocham cię mój aniołku'- nie mam innych życzeń. Po 31 latach (tak, serio wzięliśmy ślub w Sylwestra), nadal jesteśmy dla siebie w słońcu i w deszczu. Kiedy los mówi 'sprawdzam', stajemy obok siebie trzymając gardę, a kiedy odpuszcza bawimy się razem, jak dzieci. 

Jeżeli nie doświadczasz takiej relacji, życzę Ci jej z całego serca…

Dobra hurtem na to Nowe❤️🥂

niedziela, 29 grudnia 2024

Święta, święta…

 … a mięśnie brzucha nadal nadwyrężone.

Dobrze mieć ludzi, którzy rozumieją.

Dobrze mieć takich, którzy nie pytają.

Najlepiej takich, którzy robią swoje.

To były piękne święta. 

Wigilia z Ciocią, która robiła za Kevina i odpaliły jej się takie wspomnienia, że płakaliśmy ze śmiechu.

Pierwszy dzień, przy dobrym jedzeniu, w dobrym towarzystwie i mnóstwie śmiechu. Matko, co my wygadywaliśmy! Na trzeźwo, nawiasem mówiąc.

Apogeum przy pomocy ‚Kart Gentelmenów’ i ‚5 sekund bez cenzury’ osiągnęliśmy w dzień drugi. Tak się śmiałam, że wieczorem bolało mnie gardło. 

Jestem wdzięczna za każdą osobę, która zasiadła z nami do stołu w tych trzech dniach, w trzech różnych miejscach. Za każdy uśmiech, za każde dobre słowo, za każdy głupi żart. 

Jeszcze nic nie podsumowuję, wróciliśmy do rzeczywistości w czwartek wieczorem spotykając się z naszym ulubionym dentystą.

Teraz wróciły falujące emocje i falujące ciśnienie. 

Mam nadzieję, że to się w końcu uspokoi.

wtorek, 24 grudnia 2024

Na te święta

Mamo, 

Jesteśmy zdrowi. Smutni, ale zdrowi.

Święta się odbędą mimo, że bez Ciebie. Wszystko będzie, jak zawsze, tylko rozmach nam przyklapnął. I muzycznie raczej TAK niż Jingle Bells. Choinka mniejsza, ale prezenty są. Dużo, jak zawsze.

Nie rozłożymy dużego stołu, bo Młoda z K. są w tym roku u jego rodziców (my do nich dołączymy w pierwszy dzień świąt) ale wszystko inne będzie. Sianko pod obrusem i opłatek z miodem, do którego bardzo szybko się przekonałaś. Będzie Twój ulubiony barszcz i karp w pieczarkach. Nie będzie karpia w galarecie, bo robiłam go tylko dla Ciebie. 

Nie będziemy sami, zaprosiliśmy do siebie Ciocię. Opiekujemy się nią. Zabraliśmy ją do fryzjera wiesz? Pani Danusia była bardzo smutna, że już jej nie odwiedzisz.

Wszystko jest tak, jak zawsze, zgodnie z Twoim życzeniem, że mamy żyć dalej. 

Żyjemy, tylko z wejściem do Twojego domu mamy jeszcze problem. Może po świętach, z Twoimi przyjaciółkami damy radę.

Odpoczywaj, a my pomalutku ruszamy do przodu, mimo, że za każdym razem, jak przejeżdżamy przez Wyspiańskiego patrzymy odruchowo w Twoje okna. To zaraz minie… chyba. 

Niech Ci będzie dobrze, gdziekolwiek jesteś.



I Wam, gdziekolwiek jesteście niech zadzieją się dobre święta.


poniedziałek, 23 grudnia 2024

Dlaczego?

 Dlaczego ludzie, niektórzy, żeby nie było, że uogólniam, jak dają plamę reagują agresją. Nie będę opisywała historii, bo szkoda nafty, ale koniec końców, ktoś dał dupy, nie odczytał wiadomości, chociaż na nią czekał, popierniczył daty i drze twarz na nas.

Kurwa mało miałam ostatnio stresów?

Nie potrzebuję dodatkowych atrakcji. Mam ich aż nadto. 

Idę parzyć mak na makowiec. 

Kuchnia to teren ZEN. Dzisiaj towarzyszy mi Mama i jej stara książka kucharska❤️


Nie napinajcie się, święta i tak przyjdą, nawet, jak kompot będzie za słodki, a uszka za duże. To są pierdoły.

Dobra Wam życzę.

niedziela, 22 grudnia 2024

Gotuję


 Wczoraj po południu weszłam do kuchni, z zamiarem ugotowania czegoś więcej niż owsianki, pierwszy raz od obiadu dla rodziny po pogrzebie. 

Ugotowałam zupę krem z batatów, kapustę na krokiety oraz podsmażyłam pieczarki, przygotowałam filety z kurczaka i surówkę z kapusty pekińskiej na obiad. Upiekłam faszerowanego fileta z indyka na ‘po świętach’. Zrobiłam ze 40 krokietów z pieczarkami (nie mogę grzybów) i kapustą kiszoną (też nie mogę, ale coś trzeba jeść). Zrobiłam też kostki bulionowe do zamrożenia, żeby łatwiej mi się gotowało. 

Ja gotowałam, a ciśnienie spadało. 

Wygląda na to, że moja głowa odpoczywa przy garach. 

Oraz mamy choinkę. Malutką, ale żywą. W donicy oczywiście. Jest tak mała, że nie ma na niej żadnej bombki tylko aniołki, gwiazdki i dzwoneczki. Urocza jest. 

O właśnie, idę ją podlać. 

Dbajcie o siebie❤️

czwartek, 19 grudnia 2024

Podejście drugie

 Chciałam Wam napisać

że było pięnie, wszyscy stanęli na wysokości zadania, staliśmy obok siebie murem ale… nie napiszę, chociaż to wszystko prawda. Poniedziałkowe wydarzenia położyły się bowiem cieniem na wszystkim. 

Chłopaki zaczęli rano u notariusza, a potem, jak się domyślacie, sprawy tylko przyspieszyły. Ja czekałam u Cioci, trochę jej sprzątając, a żona brata w domu u mamy. Ja cierpliwie, ona nie bardzo. Pod koniec tego czekania strzelała już z dupy, jak z cekaemu. Na poprawę nastroju Ted zaproponował wspólny obiad w knajpie i się zaczęło. Bratowej otworzyły się rany z drugiej wojny światowej i zamiast się dogadywać, siedzieliśmy z rozdziawioną gębą, i słuchaliśmy lawiny zarzutów takich bardziej z dupy i bez związku, a potem odpowiedzieliśmy rzeczowymi argumentami na ‘nie bo nie’, ‘macie mnie gdzieś, to się nie wypowiadam’ (przy czym właśnie skończyła tyradę złożoną z ocen i zarzutów) i tego typu życiowe mądrości. Nie będę cytowała, bo cytuję raczej klasyków w stylu ‘myślenie jest trudne, dlatego większość ludzi ocenia’ (C. G. Jung).


Po wyrzygu spod wątroby zapanowała niezręczna cisza, a przerwała ją panna ‘spierdolę wam humory, bo za gładko idzie’ i obwieściła, że teraz to już nie chce jej się z nami gadać. Tu na scenę delikatnie wkroczyła moja histamina, która mnie odpala. Panując jednakowoż nad tonem oraz językiem stwierdziłam, że nie będę siedziała przy stole z kimś, komu nie chce się ze mną gadać, wstałam, pożegnałam się, powiedziałam Tedowi, że wracam do Cioci i wyszłam. Nie było żadnej dramy. Obiad był zjedzony, rachunek zapłacony, a ja przeprosiłam Teda, że nie wytrzymałam. 


Z dobrych wiadomości mam taką, że panowie dogadali się bez publiczności. Odkładamy chwilowo decyzję ‘sprzedajemy czy wynajmujemy’ na czas po świętach, mając na uwadze święty spokój brata i white, a nie black christmas. Druga dobra wiadomość jest taka, że zabrałam Ciocię do fryzjera i wygląda świątecznie. 

Ta zła jest taka, że jest czwartek, a panna ‘mamwaswdupie’ jest nadal obrażonly . 

Biedny chłopak, dealuje z podwójną diagnozą, jak nas oświecił nasz nadworny psycholog. Bardzo nie chciał zauważyć toksycznych reakcji, ale poniedziałkowy finał potwierdził przeczucie, że nie jest dobrze.


Chyba kupię choinkę w donicy i oddam ją po świętach niani naszego mieszkania. 


Ted szaleje przeorganizowując salon i pokój gościnny (czytaj były pokój Młodej). Każdy inaczej przeżywa żałobę. Ja dla odmiany mam ciśnienie tysiącpięćset na stodziewięćset i tylko nie wiem czy to żałoba, czy trzyma mnie jeszcze akcja z poniedziałku.

środa, 18 grudnia 2024

Sorki

 Nic tu dzisiaj ze mną nie współpracuje. 

Post zapisuje się do cytatu z Junga i tyle. 

Chyba nie mam go siły pisać dzisiaj trzeci raz.

Jestem. Żyję, chociaż z tym ciśnieniem raczej wegetuję. 

Królewna nadal sfochana.

sobota, 7 grudnia 2024

Absurdalnie tak

Żyjemy na autopilocie. Omawiamy szczegóły pogrzebu, transportu ciała, ogarniamy kamieniarza, który rozbierze pomnik, zamawiamy kwiaty, wybieramy restaurację na przyjęcie po (nienawidzę słowa stypa), liczymy gości, umawiamy notariusza a tu… jak co roku ekipa przyjechała ubrać choinkę, chłopaki poprawiają drogę dojazdową, zamawiamy prezenty dla pracowników, zrobiłam bombki dla szefów… się toczy życie. 

W tamten, przygnębiający wymiar zanurzymy się w czwartek wieczorem, w piątek Ją odprowadzimy i to tyle… 

Zostajemy w Polsce do 5 stycznia, chociaż w tym roku plany świąteczne wyglądały fatalnie. Mieliśmy pracować w Wigilię do godziny 22:00, w pierwszy dzień świąt ruszyć do PL i zacząć świętowanie w drugi. 

Z tego wszystkiego nie wiem, co zrobić z tym ‚szczęściem’. Jeszcze nie muszę wiedzieć. Jeden krok naraz. Po piątku zrobimy następny. I następny. 

A tymczasem zaraz ubiorę choinkę, wystawię świąteczne dekoracje. Po południu pojedziemy na świąteczny jarmark do centrum, albo nie… bo leje.

Trzeba żyć… mimo wszystko. 

środa, 4 grudnia 2024

Niby wiesz…

 a i tak cię zmiażdży.

Spadnie na ciebie, kiedy jesteś uśmiechnięty, 

zaraz kończysz pracę.

I zmywa ci uśmiech z twarzy wiadrem lodowatych wiadomości. 


Już odpocznij Mamo.