Ten blog używa ciasteczek, bo jego właścicielka lubi słodycze 😉

wtorek, 14 kwietnia 2020

Wspólny wniosek i reflekcje egoisty

Doszliśmy z Dziećmi do wspólnego wniosku, że to były dobre święta.
Z czasem na wszystko to, na co go nie ma, bo Goście, bo Starszaki, bo trzeba...
Już postanowiłam, że następne też takie będą, może tylko bez zakazu przemieszczania się😉 Jak się Starszakom nie podoba (zwłaszcza jednej), to ja się nie będę narzucać.
Ale hitem jest nasza rozmowa z MatkąZ w niedzielę wielkanocną.
Jeszcze w piątek dostarczyliśmy jej wszystkiego, o co prosiła i maseczki, które to dla Starszaków osobiście uszyłam.
- To co? Zobaczymy się jutro?- zapytała Mamusia.
- Nie- padła krótka odpowiedź- jutro nie planujemy już wychodzić z domu.
- No trudno- poczęstowała nas wzrokiem spaniela, jakbyśmy widywali się codziennie i spijali sobie z dzióbków w idylli rodzinnej oraz pouczyła o konieczności obejrzenia mszy i urbi et orbi (skrzętnie poczyniliśmy notatki😉).

I nastąpiła niedziela, Wielkanoc. Pierwszy raz wstaliśmy, nie dlatego, że Starszaki po rezurekcji trzeba było nakarmić, ale dlatego, że nakarmić trzeba było nas.
Po zjedzonym niespiesznie śniadaniu zadzwoniliśmy z życzeniami (mieliśmy już jedno nieodebrane połączenie od mamusi).
Ledwie nas usłyszała, wylała się fala, że ona dzwoniła, że jest dwunasta, a ona nie może nam złożyć życzeń, i że życzy nam wszystkiego najpiękniejszego oraz gwiazdki z nieba.
Trzeba było ten chaos jakoś ogarnąć, więc na wstępie:
- Mamo dzwonimy teraz, bo mówiłaś, że o dziesiątej jest msza.
- No przecież jest dwunasta, a poza tym słuchałam mszy... o siódmej.
- Jest DZIESIĄTA PIĘĆDZIESIĄT OSIEM, to na początek, a poza tym, skąd mieliśmy wiedzieć, że msza jednak nie o dziesiątej?- my jej na to.
Grobowy, zamrażający przestrzeń między ulicami dwóch malarzy ton mówił nam, że to jeszcze nie koniec.
- Bo wczoraj była Irena (drugi Starszak, czyli CioteczkaI) i przyniosła mi 'święconkę' (i w ten oto sposób samoizolację chuj strzelił). I miała taki oskarżycielski wzrok...- przelała się czara goryczy.
Mamusia psycholog WIE, że wzrok cioci BYŁ oskarżycielski.
Jak na mój gust ciocia zwyczajnie bała się, że dar w postaci 'nieświęconej święconki' nie zostanie przyjęty, bo taka jest MatkaZ, powie Ci, co ją boli, nawet, gdyby Ciebie miało to zabić. Bo ona musi być w zgodzie ze sobą.
- I ona powinna tu dzisiaj być ze mną!!!
TADAM!!! ME! MYSELF AND I! Trzy najważniejsze słowa w życiu MatkiZ.
I mój kop w miękkie:
- A powiedziałaś jej to mamo?
- CO?
- Że ją zapraszasz?- powiedziałaś 'Irena pieprzyć zakazy, zjedzmy tę święconkę razem'?
- ... no nie.
- TO SKĄD ONA MIAŁA WIEDZIEĆ, ŻE TEGO CHCESZ?
-... widocznie jestem złym człowiekiem, że mnie to ciągle spotyka- w swoim stylu, nie słuchając nikogo oprócz siebie, skwitowała wszechwiedząco.

Japierdolę...
Gada na ciotkę, przypierdala sie do niej, sztorcuje, jak sztubaka, ale jak trzeba powiedzieć 'potrzebuję cię, przyjdź' to braknie jej języka w gębie.

- Co jest z babcią?- zapytała po godzinie Młoda. Streściłam jej rozmowę z MatkąZ, a ona ją podsumowała:
- Czekajcie, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałam. Babcia ma doła, bo ciocia przyniosła jej 'święconkę', ale nie zjadła jej z nią, bo babcia jest złym człowiekiem.
- Jakoś tak.
- Muszę zjeść sernik- Młoda wymiękła.
- A my, mazurka.
- No to hepi ister*- zakończyliśmy temat za obopólną zgodą.

Ludzie nie potrafią zostać sami ze sobą. W ciszy z zakamarków wyłażą demony. Myśli zaczynają opanowywać rzeczywistość. I staje się ona zła, jak myśli, nad którymi nie panują.

MatkaZ wie, że zepsuła wszystkie możliwe relacje. Dzisiaj jej 'przepraszam', nawet, jeśli pada jest tylko wołaniem 'nie zostawiaj mnie'.
Kiedyś to 'przepraszam' przyniosłoby nam ulgę, ale teraz? Już go nie potrzebujemy. Sami uporaliśmy się z demonami.
Ona została ze swoimi.

__________________

*tak, chodziło o Happy Easter😁

4 komentarze:

  1. Widzę, że każdy ma swoje demony , gratuluję wytrwałości bo rodzeństwo starszaków czy ich pomioty, u nas to w jeden wór i do rzeki. Na szczęście nasze demony mają już łagodne lica oni za to chcą podzielić się swoimi - teraz kiedy starszaków już nie ma :(( ale my nie chcemy już im pomagać ani mieć z nimi nic wspólnego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze Starszaki, to Mama i Ciocia Teda. Mamy z nimi (zwłaszcza z Mamą) swoją historię. Ona nie potrafi myśleć inaczej, jak o sobie. Pomagamy jej, bo to Jego Mama. Gdyby nie ona, nie byłoby Jego. Dla mnie to w tej chwili JEDYNY powód. W pewnej chwili dostajesz już tyle razów, że nie czujesz bólu. Osiągnęłam ten stan jakiś czas temu. Różnica między nami polega na tym, że ja nie potrafię kopnąć leżącego. I to jest jej szczęście.

      Usuń
  2. Dreamu, moje byłby całkiem całkiem gdyby nie ...
    a dodatkowo źle znoszę zamkniecie i źle znoszę strach...

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie przejedzone i przeleżane przy netflixie.... tylko trochę tęskno za Młodymi i Najmłodszym...

    OdpowiedzUsuń