Nie miałam szansy na pączka w Tłusty Czwartek, bo to był popieprzony dzień i na wyrwanie się do polskiego sklepu nie było szans. Zwiałam zatem na chwilę i zrobiłam ciasto na faworki. Po tym, jak skończyło się szaleństwo, wróciłam i upiekłam (tak, od lat faworki piekę, a nie smażę) caaały talerz. Jak skończyłam i dumnie wniosłam je do pokoju zadzwoniła Młoda.
- Wracam z pracy, macie chwilę, żeby pogadać?
Mieliśmy. Mieliśmy też talerz faworków i herbatę.
I tak gadaliśmy o różnych, głównie fajnych rzeczach, a musisz wiedzieć pamiętniczku, że Młoda ma do pracy jakieś 20 minut jazdy, aż tu nagle okazało się, że z naszego talerza zostało tyle😂
- Boshhh, przecież my jesteśmy nienormalni- powiedziałam.
- Pewnie tak- potwierdził Ted- ale też bardzo mieliśmy ochotę na faworki😂
Pewnie dzięki tej tonie cukru i talerzowi ciastek moja waga spadła w tym tygodniu tylko o 20 dag. Bo ja się znowu za siebie wzięłam. Weszłam na wagę i zdanie mojego ulubionego fittrenera odbiło się echem po łazience ‚dupa rośnie po cichu’. No urosła😂 Z 15 kg które straciłam zostało mi tylko 5.
Odwiedziłam zatem Decathlon, nabyłam drogą kupna step, buty, legginsy i zapierniczam. Już drugi tydzień. Nie spodziewam się, że nagle zrzucę 10kg. Pmiętam, że na to trzeba popracować. Chwilowo udało mi się ogarnąć kortyzol i wysokie ciśnienie. Wyniki mam dobre. Pani doktor jest zdziwiona, że chce mi się ruszyć zadek, ale jak zadzwoniła z wynikami i odebrał Ted, powiedziała, że mam robić to, co robię. No to działam.
Jest tylko jeden drobiazg, który mi przeszkadza, za to zdecydowanie. Kaszel, taki do usmarkania i popłakania. Nie jest on z oskrzeli, jest z gardła. Coś mnie łaskocze i rusza lawina. Najgorzej jest w nocy. Krople i płukanie od pani doktor jeszcze nie działają. Szukam w medycynie chińskiej. Jak macie jakiś pomysł, co z tym zrobić, to piszcie.
Dzisiaj byliśmy w centrum. Opowiem Wam jutro, co robiliśmy, fajne doświadczenie😀
no kochana kaszel to nie przelewki. może syrop z porostu islandzkiego i tabsy do ssania. nie inwazyjne to za bardzo. a już muruje kaszel thiocodin czy jakoś tak wyguglaj se, mi pomógł przy covidzie gdy spałam na siedząco. polecam.
OdpowiedzUsuńech po powrocie jem mniej tak z połowe i ostatni posiłek o 18. trudno. bo tam jeszcze dowaliłam do pieca... a od jutra sie ruszam znaczy spacery z psem. zjadłam jednego pączka i miałam wyrzut :-( ja musze schudnąć na początek 10. pije więcej wody i herbat. na początek tyle.
Nigdy, NIGDY nie miej wyrzutów sumienia, jak coś zjesz na okoliczność. Widziałam taką infografikę u któregoś z trenerów pod tytułem ‚ile kalorii ma pączek w tłusty czwartek’. Każdy miał ZERO kalorii, pod warunkiem, że tylko jeden. Tiocodinu nie dostanę tu bez recepty, może wyskoczymy do Holandii, tam jakoś o niektóre leki łatwiej. Porost jem na potęgę, pomaga na krótko. No nic, liczę, że krople i płukanie gardła w końcu zrobią robotę.
UsuńDzięki za inspirację na pieczone faworki! Uwielbiam, a nienawidzę smażyć;)
OdpowiedzUsuńJa nie lubię zapachu, który zawisa w powietrzu mimo pracującego okapu. W obu mieszkaniach, tu w BE i w PL mamy otwartą kuchnię niestety. Do ciasta, jeżeli nie masz go w przepisie, warto dodać odrobinę proszku do pieczenia, bo piekarnik je trochę wysusza.
UsuńAleż na sam widok tych faworków ślinka cieknie :P <3 Ja niedawno wyszedłem z choroby, co się żołądkowi pochrzaniło, że każde jedzenie to wróg :D i szczęśliwie wciagnąłem aż dwa pączki <3
OdpowiedzUsuńUwierz mi, były pyszne😀
Usuń